rano wstałem grzecznie, bo między 4 a 5, i w sumie nie chciało mi się aż tak spać, ale skorzystałem z zaproszenia do łóżka rodziców i jeszcze trochę podrzemałem. jak już się wyspaliśmy to pobawiłem się troszkę sam z moimi kumplami zwierzaczkami i taką śmieszną lalą, której się nie da wywrócić. mama mówi na nią jakoś tak dziwnie: wańka-wstańka czy jakoś tak. powiedziała mi, że jej nigdy nie udało się wańki wywrócić. no cóż, nie zniechęcam się i będę nadal próbował.
po zabawie przyszedł czas na spacerek. najpierw odebraliśmy moje zdjęcie od pana fotografa. koło zakładu spotkaliśmy kolejną świnoujską ciekawostkę – malucha w wersji pick up. no mówię wam, że takiego samochodu to chyba nie widzieliście jeszcze. potem poszliśmy na promenadę na gofry, a po drodze odwiedziliśmy liceum, do którego chodziła mama. na początku myślałem, że ktoś w tym liceum mieszka, bo tak było napisane nad wejściem, ale rodzice wytłumaczyli mi, że chodziło o pierwszego władcę polski, też mieszka. o, rany, każdy by się pomylił.
byliśmy też dziś z rodzicami na koncercie szantowym w muszli koncertowej, śpiewali mali wykonawcy. do tych szant jedna z dziewczynek biorących udział w koncercie dodała piosenkę Edith piaf milord, ale publiczności się podobało. hmmm.

nie dość, że się nie wywraca, to jeszcze chodzi cały czas w czapie, nawet w lato wańka wstańka to własność mojej mamy, jak była mała to się z nią bawiła

maluch pick-up wygląda całkiem przyzwoicie

pod liceum mojej mamy

na koncercie młodych artystów, którzy śpiewali szanty z okazji festiwalu szantowego wiatrak

przy świnoujskiej fontannie

z tatą w kawiarence
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz