pojechaliśmy z mamą do cioci do domu. mieszka ona niedaleko parku szczęśliwickiego i potem mogliśmy tam iść na spacer. miałem nadzieję na spotkanko z jej dwoma synkami – rozrabiakami, frankiem i maćkiem, ale niestety pojechali na wakacje do dziadków. franek ma 4 latka i obchodził drugie urodziny na weselu u moich rodziców, a maciek miał wtedy 2 miesiące i był najmłodszym gościem na imprezie. no trudno, poczekam aż wrócą, już nie mogę się doczekać, bo podobno chłopaki są bardzo wesołe i zwariowane i na pewno ich polubię.
w parku ciocia ala zwołała istne posiedzenie mam, bo przyszły jeszcze ciocia anita z córeczką polą i ciocia ania z synkiem antkiem, no i całą ferajną chodziliśmy po parku, a potem poszliśmy odpocząć do knajpy, gdzie wszyscy jedliśmy najdroższe frytki w warszawie – 10 złotych za małą porcję. oczywiście nikt nie znał ceny zanim je zamówiliśmy, no ale raz się żyje, plus mama nie jadła frytek od niepamiętnych czasów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz