rano wstaliśmy i robiliśmy z mamą przeróżne rzeczy. przede wszystkim pakowaliśmy się na wyjazd do ciechanowa, bo wieczorem ruszamy w drogę. kiedyś mama pakowała się na takie wyjazdy godzinę przed odjazdem pociągu, a teraz to nie taka prosta sprawa, no bo przecież nic nie możemy zapomnieć, szczególnie z moich rzeczy. i tak jedzie z nami moje łóżeczko turystyczne, ubranka (o wiele więcej niż trzeba, bo na różne warianty pogody po kilka zmian na dzień, jakby były jakieś wypadki w postaci wycieku z pieluchy na przykład), ręcznik, pieluchy, zabawki, kocyki, huggies’y (też o wiele więcej niż trzeba, jakbym zużył więcej niż zwykle), wózek, chusta, lampka nocna, tzw. sonda, kosmetyki… o rany oczywiście moje gadżety zajmują większość z dużej walizki pożyczonej od babci tani. sam bym się w niej bez problemu zmieścił. no ale jeszcze rzeczy rodziców. ilość rzeczy rodziców dostosowywana jest do pozostałego miejsca, i jest niewielka, wierzcie mi, haha.
jak już się spakowaliśmy, to pojechaliśmy do pracy do mamy. wskoczyłem w chustę, żeby wycieczkę zwiedzania biura odbyć właśnie w taki wygodny sposób. pojechaliśmy do cioci hani do kadr na czternaste piętro. i było fantastycznie, bo widok z windy był oszałamiający. potem byliśmy u mamy w zespole. dostałem wielki prezent w złotym papierze, od mamy koleżanek i kolegów z pracy, w środku zabawka świat odkryć. jak tylko trochę podrosnę to będzie jak znalazł. za to ja przyniosłem ze sobą torbę z cukierkami czekoladowymi, mama bardzo żałowała, że sama nie mogła ich popodjadać, wszystkim smakowały, a wujek tomek od razu pytał kiedy znowu wpadnę z cukierkami, ma się rozumieć. a mama zażartowała, że na razie mam dużo zabawek i nie będę wpadał po kolejne.
potem zrobiliśmy kilka fotek, mama pogadała z kilkoma wujkami i ciociami. tak się bujała jak z nimi rozmawiała, że usnąłem w chuście i przespałem całą wizytę w gabinecie szefa mamy. no trudno, jeszcze go poznam kiedyś.
a wieczorem wyruszyliśmy do ciechanowa, które moi rodzice nazywają pieszczotliwie cincinnati. i miałem dzień dziecka, bo tak zasnąłem w samochodzie, że rodzicom szkoda mnie było budzić.

ja z mamą w windzie

wyglądam sobie przez okno windy na taras, gdzie można wyjść się zrelaksować

z wujkiem szymonem, który ma mnie odwiedzić w poniedziałek

to mój wielki prezent

koledzy i koleżanki mamy, było śmiesznie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz