na pewno pamiętacie, jak była u mnie ciocia piszczałka z wujkiem jackiem, kto by nie pamiętał, ja tak. w każdym bądź razie, wyobraźcie sobie, że wieczorem byłem z mamą u nich w odwiedzinach. mieszkają na końcu świata, bo w wilanowie, a za oknem mają pola i lasy, no i co jakiś czas przeleci w oddali samolocik. w domu piszczałków na dzień dobry wylądowałem na tarasie, bo byłem lekko niedospany (mama obudziła mnie, żeby nakarmić przed wizytą), taras bardzo ładny, nie powiem, ale jednak zaraz wróciłem do mieszkanka. z opowieści cioci piszczałki dowiedziałem się, że bloga czyta czasami jej tata, pan polonista, mama się trochę przeraziła, bo nie zważaliśmy za bardzo na ortografię, no i wszystko piszę z małych liter. ciocia piszczałka powiedziała jednak, że tacie blog się spodobał. także pozdrawiam tatę cioci piszczałki, ciekawe, czy umie tak fajnie piszczeć jak ona.
okazało się, że piszczałki wybierają się zimą do afryki, do rpa, mozambiku i zimbabwe, widziałem ten zielony błysk u mamy w oku, mama tłumaczyła, że to błysk zazdrości. zaraz, zaraz, mam nadzieję, że ja też kiedyś pojadę do mozambiku z mamą i tatą. tata przecież zawsze się śmieje, że z afryki sobie żonę przywiózł, bo tam się w mamie zakochał.
niestety wizyta minęła zbyt szybko i pojechaliśmy do domku spać. niestety dziś dzień zakończył się na smutno, bo tatę zatrzymało coś w fabryce i po raz pierwszy tata mnie nie kąpał (no nie liczę wakacji w świnoujściu, bo był setki kilometrów ode mnie). tata był naprawdę bardzo smutny, no i ja też, chociaż mama też fajnie kąpie, mam nadzieję, że takie przypadki będą się zdarzały bardzo rzadko, albo i wcale.
Ty Wojtuś nie możesz pisać dużymi literami, bo przecież jesteś malutki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tata Ilony (Cioci Piszczałki)