sobota, 7 listopada 2009

turlanko

lało dwa dni pod rząd: od rana do wieczora i od wieczora do rana. wczoraj mama wyszła na deszcz, żebym mógł trochę pooddychać świeżym powietrzem, ale drugi dzień spasowała, czyli zrezygnowała. wystawiła mnie tylko w gondolce na balkon. nasz balkon to się nazywa loggia czy coś i ma dach, więc nic na mnie nie padało. a że było zimno i wilgotno, to w gondolce spało się elegancko. ja oczywiście nie zmarzłem, ale mama musiała się ciepło ubrać, bo żeby słyszeć czy nie płaczę otwarte na całego były drzwi balkonowe i w mieszkaniu zrobiło się lodowato.

muszę wam się pochwalić, że już nie wołam mamy co chwilę, jak to się działo dotychczas, zaraz po tym jak się przekręcałem na brzuch. nauczyłem się powoli przewracać również w odwrotną stronę, czyli z brzucha na plecy, po kilku ciężkich lekcjach, przestałem też już walić głową w podłogę (co zwykle kończyło się donośnym płaczem). do tej pory, przez dwa miesiące, czyli odkąd nauczyłem się przewracać na brzuch, mama nie miała życia, bo co mnie kładła na pleckach na matce, to ja siup i lądowałem na brzuchu, i za chwilę wołałem o pomoc, żeby znowu być na plecach, a mama zanim się odwróciła, żeby spojrzeć jak się grzecznie bawię na pleckach, to już znowu leżałem na brzuchu… no mówię wam, życia kobieta nie miała.

no, ale teraz jestem już dość samodzielny, co oczywiście nie oznacza, że długo nie wołam mamy, teraz wołam ją co chwila, ale w innych celach, a to żeby podała zabawkę, która odjechała za daleko i nie mogę jej sięgnąć, a to że mi się nudzi, a to, że chcę posłuchać coltrane’a, albo muzyka dla ucha malucha, a to żebyśmy potańczyli… ciągle coś. uwierzcie mi: moja mama ze mną nigdy się nie nudzi, nawet jak leje dwa dni pod rząd: od rana do wieczora i od wieczora do rana.

to właśnie wstęp do turlanka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz