potem pojechaliśmy do tabghy nad jeziorem galilejskim. tam jezus spotkał się ze św. piotrem na skale i powiedział mu, że on właśnie będzie taką skałą. znaczy się nie zamienił go w kamień, ale już wy lepiej wiecie, o co chodziło. po zamoczeniu rączki w jeziorze mogliśmy udać się niedaleko, do kafarnau, gdzie kiedyś mieszkał właśnie ten święty piotr i był stary kościół i synagoga.
stamtąd pojechaliśmy do korazim zobaczyć ruiny synagogi i kamienne krzesło, na którym siadały ważne osoby. ja sobie uciąłem właśnie drzemkę i na zwiedzanie wysłaliśmy tylko mamę. nie była zbyt zadowolona z tej wizyty, bo cała synagoga była pełna turystów z polski, którzy byli niemili i nie dawali robić zdjęć. mama nawet powiedziała, że cośtam im wystawało z butów, ale nie zapamiętałem dokładnie co.
kolejny przystanek to wodospad banias. fajny wodospad, nie pamiętam, żebym jakiś już w życiu widział. a potem sobie jeszcze pospacerowaliśmy po okolicy i w końcu zasnąłem w chuście u taty. słońce już pomału zachodziło, a my objechaliśmy jezioro galilejskie i dotarliśmy do nazaret. dziś śpimy u sióstr zakonnych – a to ci dopiero. ja już byłem trochę zmęczony i poszedłem spać, a rodzice skorzystali z okazji i poszli zjeść coś dobrego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz