niedziela, 7 lutego 2010

wokół jeziora

to był naprawdę pracowity dzień. po pożegnaniu hajfy, pojechaliśmy na wschód. za namową niny odwiedziliśmy miejsce o nazwie tzipori, gdzie można obejrzeć sporo ładnie zachowanych mozajek. mieli tam nawet swoją mona lisę i tak się na nią zapatrzyłem, że mi smoczek spadł z balkoniku na mozaiki i mama musiała się tam zakraść, żeby go odzyskać.

potem pojechaliśmy do tabghy nad jeziorem galilejskim. tam jezus spotkał się ze św. piotrem na skale i powiedział mu, że on właśnie będzie taką skałą. znaczy się nie zamienił go w kamień, ale już wy lepiej wiecie, o co chodziło. po zamoczeniu rączki w jeziorze mogliśmy udać się niedaleko, do kafarnau, gdzie kiedyś mieszkał właśnie ten święty piotr i był stary kościół i synagoga.

stamtąd pojechaliśmy do korazim zobaczyć ruiny synagogi i kamienne krzesło, na którym siadały ważne osoby. ja sobie uciąłem właśnie drzemkę i na zwiedzanie wysłaliśmy tylko mamę. nie była zbyt zadowolona z tej wizyty, bo cała synagoga była pełna turystów z polski, którzy byli niemili i nie dawali robić zdjęć. mama nawet powiedziała, że cośtam im wystawało z butów, ale nie zapamiętałem dokładnie co.

kolejny przystanek to wodospad banias. fajny wodospad, nie pamiętam, żebym jakiś już w życiu widział. a potem sobie jeszcze pospacerowaliśmy po okolicy i w końcu zasnąłem w chuście u taty. słońce już pomału zachodziło, a my objechaliśmy jezioro galilejskie i dotarliśmy do nazaret. dziś śpimy u sióstr zakonnych – a to ci dopiero. ja już byłem trochę zmęczony i poszedłem spać, a rodzice skorzystali z okazji i poszli zjeść coś dobrego.


ruszamy zwiedzać tzipori

można tam zobaczyć takie mozaiki

i mówisz,tato, że to kłuje?

a przez tą panią prawie zgubiłem smoczek

nad jeziorem galilejskim...

...koniecznie trzeba zanurzyć rączkę

synagoga w kafarnau

kto się nie lubi przytulać do mamy

fajny wodospad...

...jeszcze sobie popatrzę

każdy musi kiedyś odpocząć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz