niedziela, 14 lutego 2010

weekendy, czyli odpoczynek po urlopie

nie wiem jak wy, ale mama mówi, że u nich tak zawsze jest, że jednak ten jeden czy dwa dni są potrzebne po urlopie, żeby odpocząć, tak tak, nie śmiejcie się trzeba zawsze odpocząć, szczególnie, że my urlop spędziliśmy aktywnie! tak mam nadzieję, że będzie już zawsze.

w sobotę mama była niewyraźna, i przez to nie poszliśmy do małej tosi, ale zaraz się jednak okazało, że w południe, jak już odwołaliśmy wizytę to ozdrowiała i byliśmy u wujostwa panterów, gdzie był wuj wojtek, mój imiennik i jego żona andżela, co mieli rocznicę ślubu, a potem przyszła marysia i staś sadzyki. marysię to już wcześniej poznałem, ale stasia nie. było bardzo wesoło. my z marysią bawiliśmy się razem, bo ona jest tylko troszkę ode mnie starsza, a staś już jest dorosły prawie, bo ma 3 lata. marysia nawet mnie chciała pogłaskać, ale się przestraszyłem i rozpłakałem.

no, a niedziela jak niedziela. nie lubimy niedziel, bo potem są poniedziałki, kiedy tata idzie do pracy. niedługo do pracy ma też zacząć chodzić mama, zostały nam ostatnie dwa tygodnie razem, i ja i mama jesteśmy z tego powodu bardzo smutni.

a, dziś był dzień zakochanych, tata się śmieje, że jest romantyczny nie tylko w ten dzień, więc nie ma co robić z niego wielkiego halo.

uczę się jeść sam

moja jordańska chusta

zaraz zaraz, przecież jest nie tak zawiązana

tak karmi mnie tata (po prawej – we włosach też jest)

mój garnuszek na klocuszek

i ja ledwie mieszczący się w kombinezonie

wuj wojciech

ciocia andżela

wujek piotrek i marysia

marysia to fajna koleżanka

na kolankach u cioci magdy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz