piątek, 4 grudnia 2009

powroty

czwartek upłynął pod znakiem wyjazdu do domu. tata miał wcześniej skończyć, ale ciągle go coś zatrzymywało. w końcu wyruszyliśmy. za namową wszystkich pojechaliśmy inną drogą. mi oczywiście wszystko jedno, bo zasnąłem. znowu zatrzymaliśmy się na obiad w krywaniu. taki zajazd po drodze. mają tam dużo fajnych rzeczy, i do jedzenia, i do oglądania, a na dole jest nawet przewijak. wypiekają tam też swój chleb, jakimiś super sposobami, i rodzice się dali nabrać i kupili pół chleba za 6 złotych. chleb jak chleb. tyle, że jak przyjechaliśmy do domu już był czerstwy. i trochę się z nich śmiałem, z rodziców, że kupili taki chleb.

w piątek przyjechała babcia tania. pojechaliśmy po nią we trójkę, bo tatę odstawiliśmy potem do pracy. babcia tania zawsze przyjeżdża w pierwszy tydzień grudnia, żeby pomóc mikołajowi wybrać prezenty. bo ten mikołaj to chyba w warszawie mieszka, że ona aż ze świnoujścia musi przyjeżdżać mu pomagać. o mikołaju słyszałem tylko tyle, że ma na imię tak jak mój kuzyn i wujek, i że wszyscy go lubią, bo przynosi prezenty. może i mi przyniesie też?


moje łóżeczko zajmuje cały hotelowy pokój

z babcią tanią zawsze fajnie

jestem talibem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz