potem wpadła do nas ciocia piszczałka-ilonka. nie piszczała dziś aż tak bardzo, ale i tak było wesoło. razem z ciocią poszliśmy na lody, a jakże, a potem do łazienek. tam dołączył do nas wujek jacek.
jak się tylko z nimi pożegnaliśmy, już gnaliśmy na następne spotkanie z wujkiem pawełkiem i ciocią agatką w balsamie. rodzice nie zdążyli nawet sobie z nimi pogadać, bo już za chwilę okazało się, że musimy się spieszyć, żeby zobaczyć się z antkiem, helą i ich rodzicami, czyli ciocią iwonką i wujkiem mikołajem. no, przynajmniej na spacerze w parku skaryszewskim mogłem wreszcie odetchnąć i nawet się przespałem. wujek opowiadał, że ten anton to takie śmieszne historie wymyśla w przedszkolu, że aż się nie mogę doczekać, aż sam też będę przedszkolakiem.
jeśli myślicie, że to był koniec atrakcji tego dnia to się mylicie. wieczorem weszła do nas cała siatka jabłek, a razem z nią wujek bartek, kolega mamy z pracy i nasz sąsiad. trochę się ze mną pobawił na podłodze, ale ja w końcu zostawiłem wszystkich i poszedłem na zasłużony odpoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz