czwartek, 10 czerwca 2010

niespodziewana wyprawa

wyobraźcie sobie, że ledwie co wróciliśmy z wyjazdu, a tu rano okazało się, że znowu szykuje się wyprawa. mama wiedziała tylko, że ma nas spakować na 4 dni, w ciepłe kraje i najlepiej do jednej walizki.

to było dopiero, jak pojechaliśmy dziś rano na lotnisko, a biedna mama nie wiedziała, dokąd leci. to taki prezent urodzinowy niespodziankowy zrobił jej tata.

na lotnisku mama dowiedziała się dokąd leci, ale również dowiedziała się, że zostawiliśmy w domu moją chustę, więc się odprawiliśmy i tata pojechał taksówką po chustę do domu.

na szczęście zdążyliśmy na samolot, pobawiłem się nawet na lotniskowym placyku zabaw, gdzie było super fajnie. w samolocie spałem i miałem siedzenie dla siebie, a nawet 1,5 siedzenia, bo jak się rozłożyłem, to zająłem pół siedzenia taty.

jak dolecieliśmy, to się okazało, że jeszcze jedziemy pociągiem, a potem metrem, a potem krótki spacer i już jesteśmy na miejscu. przywitała nas fulvia, która dała nam klucze do naszego apartamentu, gdzie było super i mieliśmy fajne sąsiadki carmen i zarę. no i potem jeszcze poszliśmy spacerować i jedliśmy pyszny obiadek (podjadałem rodzicom, bo przecież uwielbiam kluseczki). no i było wspaniale, i rzeczywiście bardzo ciepło.

a teraz zagadka dla was... dokąd zabrał nas tato?


jeszcze w domu

zasnąłem w samolocie

na naszym podwórzu

carmen i zara

moje piękne stópki, po zabawie na podwórzu

tak tak, to właśnie ten samochód z małym konikiem na masce

zajadam kluseczki

uwielbiam prysznice, ale nie kąpanie w nich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz