nie uwierzycie, ale coś mi się zdaje żeśmy przeszli na piechotę cały rzym. nie żartuję, ruszyliśmy rano i tak szliśmy i szliśmy i mijaliśmy różne piazza (nie mylcie z pizzą) i różne mosty i różne fajne fontanny. zjedliśmy oczywiście po drodze obiadek, pizzę a jakże. co prawda ja dostałem poobgryzać brzegi, ale od razu pomyślałem o cioci mary, która po prostu uwielbia pizzę, nawet niektórzy wołają na nią mary pizza. w każdym bądź razie byłem bardzo szczęśliwy, trafiliśmy nawet na wiec komunistów, i tata mówił, że lepiej żebym nie został tym komunistą, ale mama mi załatwiła chustę komunisty i tańczyliśmy razem z mamą na tym wiecu.
ale najważniejsze, że odwiedziliśmy takie specjalne miejsce, gdzie gepetto taki staruszek wystrugał fajnego chłopczyka, co prawda, troszkę kłamał (chłopczyk, nie gepetto) i urósł mu dlatego duży nos, ale i tak pinokio mi się spodobał (bo tak ma na imię chłopczyk) i nawet rodzice mi takiego małego pinokio kupili, hurraa!
no a dziś to już tylko rano skoczyliśmy do ruin i do tego wielkiego koloseum, co zawsze się o nim mówi, jak się mówi o rzymie. ja siedziałem w chuście i tak mi się wszystko podobało, że aż zasnąłem. a potem pojechaliśmy metrem i pociągiem i samolotem, i już za chwilę byliśmy w domu. pinokio był z nami.

śniadanko niektórzy jedzą przy stole, inni pod stołem

przed panteonem

wkraczam do panteonu!

pinokio, czemu tak dużo kłamałeś?

ale fajny motorek

fontanna di trevi

i inna hiszpańska

krowa pasąca się w samym centrum rzymu

do kogo by tu zadzwonić?

tańczymy na wiecu

i moja chusta komunisty

trzeba trochę popić komunistycznej wody

koloseum

koloseum znowu

kapelutek mój

w pociągu na lotnisko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz