wtorek, 14 września 2010

nad oceanem, pacyficznym

spaliśmy w tym carmelu, bardzo przyjemne miejsce, i w końcu się przestawiłem i spałem na dobre do rana, bez wstawania w środku nocy, jedzenia w środku nocy, zabaw w środku nocy i innych atrakcji, możecie domyślić się jakich.

rano wstaliśmy i pojechaliśmy do takiego parku, gdzie nie dość że dali nam ulotki po polsku, to jeszcze do tego mieli tam lwy morskie, takie prawdziwe, głośno krzyczące i śmierdzące, że ho ho. mieli tam też ocean z plażą skalistą i pokrytą różnymi wodorostami. potem jeszcze byliśmy nad innym oceanem, z plażą żółtą piaskową i potem nad oceanem z tak zwaną pebble beach, czyli plażą kamienną, nad którą stało mnóstwo rezydencji, i się okazało, że te rezydencje wcale nie są aż takie drogie, bo już za 2 miliony można coś sensownego wybrać, hi hi. wieczór spędziliśmy na spacerze po carmel, gdzie jest dużo fajnych galerii i kawiarni, ale ja wolałem biegać po jednej uliczce, więc rodzice spędzili spacer na tej właśnie uliczce. uliczka miała może z 50 m.

dziadku i tak ci ucieknę

leniuchy jedne

mama robi śmieszne minki

tata melancholijnie

i gdzie dalej?

wielka cebula morska

i plaża kamienna

jeść trzeba

wąchamy kwiatki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz