środa, 22 września 2010

jak zwojtek został strażakiem, a potem widział prawdziwych mormonów

przyszła pora pożegnać żółty kamień i ruszyć w dalszą drogę. znowu trzeba było jechać daleko, ale nie aż tak daleko jak w poprzednią stronę, więc jakoś nam ten czas zleciał. atrakcji miało być dziś niewiele, ale dziadek z tatą już się postarali, żeby było wesoło. w mieście pocatello zagadali z panem strażakiem z remizy i ten pozwolił mi wdrapać się do wozu. jak siedziałem za kierownicą to już prawie uruchomiłem syrenę, ale tata w ostatniej chwili mnie powstrzymał. na pamiątkę dostałem hełm i odznakę strażaka!

no a potem trafiliśmy do stolicy mormonów. nie wiedziałem do tej pory, że tacy mormoni to w ogóle są na świecie, ale, jak już kiedyś mówiłem, człowiek uczy się przez całe życie.

iii-ooo, iii-ooo

gotowy do akcji

miły pan strażak objaśnia mi co i jak

zmęczony wrażeniami przysnąłem, a tu za oknem takie widoczki

świątynia mormońska


i ja pod świątynią

jedziemy przez utah

2 komentarze:

  1. a ty zwojtek tez bedziesz mial kilka zon jak mormoni?

    OdpowiedzUsuń
  2. będę miał tylko jedną, albo nelkę albo tosię, na razie nie mogę się zdecydować bo obie są fajne. no chyba że zostanę mormonem :)

    OdpowiedzUsuń