środa, 25 stycznia 2012

szwedzka kolonia

po tych paru dniach na ko pipi popłynęliśmy promem na następną wyspę, gdzie miało być więcej miejsca i mniej barów, haha. I okazało się, że było, mama znalazła takie domki nad samym morzem, i nigdzie nie trzeba było chodzić, bo w zasięgu 100 m mielismy, restaurację, plażę, pralnię i seveneleven (czyli mój ulubiony i najbardziej popularny w tajlandii sklep spożywczy), a nawet masaż. Więc było dużo nicnierobienia, a oprócz tego mama poszła na kurs gotowania tajskiego. Nauczyla sie tam robic pad thai (to dla mnie) i green curry (to dla siebie) i warzywa w sosie ostrygowym (to dla taty), razem wybieraliśmy potrawy jakich ma się nauczyć. Bardzo smaczne jej wychodziło, więc tata mówi, że dobra inwestycja, czy coś takiego to było. na tej wyspie ko lanta było bardzo dużo szwedów, szczególnie z dziećmi, nawet jest szwedzka szkoła, tylko ikei nie ma, ale może otworzą? Na dole zdjęcia z naszej wyspiarskiej leniwości, zobaczcie sami:






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz