środa, 11 stycznia 2012

kraina ruin - ayuthaya

do ayuthaya przyjechaliśmy popołudniu, jechaliśmy dwie godzinki minibusem i zaraz znaleźliśmy się w tym mieście, gdzie wszędzie były ruiny. tam udało nam się dostać bardzo miły i przytulny pokój, gdzie co prawda były dwie łazienki, ale w jednej była tylko umywalka, a w drugiej kibelek i prysznic. w tajlandii wszystkie prysznice wyglądają tak samo, mają skrzyneczkę, która podgrzewa wodę, mają wąż i słuchawkę wystające ze ściany i mają dziurkę w podłodze, więc jak się człowiek kąpie, to cała łazienka dosłownie wpływa. ale wróćmy do ruin.

w ayuthaya było tych ruin bardzo dużo, i żeby nas nie męczyć, rodzice zdecydowali, że zobaczymy tylko niektóre, więc zaczęliśmy od wat phra mahathat, potem wat ratburana, potem wat suwanhawat i wat tammikarat, a na końcu stary pałac królewski i wat phra si sanphet i mongkhon bophit, sami widzicie, że ograniczyliśmy się do minimum. a tak serio, to widzieliśmy też małego słonika, który był mały i włochaty i wojtuś do niego z tatą podeszli, byliśmy na obiedzie nad rzeką, jeździliśmy tuktukami i pick-upem, no i było bardzo fajnie, a i spotkaliśmy całe stado kogutów i ani jednej kury.


mają tu bardzo kolorowe autobusy

łódką pływają motorki

głowa, co ją przytula drzewo

buddów tu dużo bardzo

zwiedzamy z wojtusiem

wojtuś wymyślił, że w ruinach można łowić ryby

na schodkach z mamą

naprawdę bardzo nam się podobało

i jeszcze dwie

w zbliżeniu widać figurki

o, to wojtuś

trochę golasów

i zwierząt

koguty

i wojtuś ze słoniem, co wydawał resztę w trąbie

wojtuś tłumaczy pani o buddzie

z boku też taki wielki

przyziemne sprawy

i jeszcze trzy stupy

1 komentarz: