czwartek, 14 kwietnia 2011

kierunek porto

dzień zaczęliśmy od telefonu do babci mai, której z okazji urodzin życzyłem sto lat! no a potem wsiedliśmy do ponciągu do porto. najpierw zameldowaliśmy się w pensjonacie, gdzie za oknem mieliśmy obrazki świętych i samego pana jezusa, który według rodziców prosił mnie, żebym dużo pił każdego dnia. w tym porto to dużo trzeba było chodzić w górę i w dół i mama nie była z tego powodu zbytnio zadowolona, ale daliśmy radę i samo miasto nam się podobało.

drugiego dnia byliśmy na małym rejsie po rzece, a potem odwiedziliśmy piwnicę porto z wieeelkimi beczkami. i nawet dali tacie jakieś porta do testowania. z tego, co widziałem, to mu posmakowało. parę razy jeździliśmy metrem i tak mi się to podobało, że bez szemrania zgadzałem się na siedzenie w gózku (wózku).

nowy dworzec w lizbonie

widok z okna, po lewej stronie pan jezus

stare tramwaje są fajne

ale wysoka wieża

jadę sam

widok z góry

mosty też są fajne

dachy piwnic z porto

dla odmiany – ciasteczko z budyniem


kamienice nad rzeką

na łódce marudziłem i pani z ameryki dała mi ciastko

nareszcie jakieś wspólne zdjęcie

tymi łódkami porto spływało do porto

wspinamy się w poszukiwaniu naszej piwnicy

jest piwnica i są beczki

3 komentarze: