niedziela, 20 marca 2011

rowerek mój

w piątek pojechaliśmy z mamą do sklepu kupić mi rowerek. taki bez pedałów, do biegania, dla dzieci po prostu. jak wsiadłem na taki rowerek, jeszcze w sklepie, to pan powiedział, że widać, że wiem, o co chodzi w tej zabawie. przy okazji, chciałem podziękować cioci wice z soczi za ten rowerek, bo to od niej prezent. w domku chciałem montować rowerek oczywiście sam, ale jednak musiałem skorzystać z pomocy. pierwsze metry pokonałem w domku, potem na korytarzu, a wreszcie na placyku za blokiem.

a w niedzielę jadłem pierwszego w życiu kebaba w efesie, a potem spotkaliśmy się z lemem i jego rodzicami w kafejce na saskiej. niestety, z tego wszystkiego nie zrobiliśmy lemowi ani jednego zdjęcia. nadrobimy następnym razem. po kawie pojechaliśmy na prawdziwe testy rowerowe do parku skaryszewskiego. a ja zamiast jeździć po asfalcie skręcałem na trawę i wertepy. fajna jazda, nie ma co. na deser odwiedziliśmy ciocię lingukę (czyli ilonkę), która zrobiła dla nas dużo ofrów.

rowerek montuję sam

pierwsze kroki

na trampolinie

czy do łosia też się woła ‘wio’?

wrrrm

ostre hamowanie

bardzo lubię ofry

ciocia pokazuje mi tomasy (pociągi)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz