wtorek, 19 lipca 2011

chorowanie

tym razem znowu wojtuś. nie uwierzycie, ale przyniosłem do domu taką zarazę, że wszyscy się pochorowali. taka to była zaraza, że aż nie pojechaliśmy na wesele do anity i patryka do koła. a od tej mojej choroby rozchorowała się też zdalnie babcia maja, której przez to przez cały tydzień nie było i bardzo nam jej brakowało. na zastępstwo przyjeżdżał za to dziadek marek i spisywał się bardzo dzielnie.

jak już wszystkich pozarażałem to mi zaraz przeszło i tylko miałem gile do pasa, ale mogłem z tatą wychodzić na dworek pracować nad naszą trawką. no bo tata trzymał fason i pochorował się ostatni, jak już wszyscy wydobrzeli. takie to było nasze chorowanie. w każdym razie z tym trawnikiem to jeszcze czeka nas dużo roboty. zwłaszcza jak będzie ciągle padało…

rozwiązujemy z dziadkiem zadania

a z tatą zakopujemy płotek

mama pracuje na drugą zmianę

a Bartuś przytula się do dziadka

malujemy

i nie przestajemy pracować w ogródku

tak sobie siedzimy

ten bartuś

2 komentarze: