jak już wszystkich pozarażałem to mi zaraz przeszło i tylko miałem gile do pasa, ale mogłem z tatą wychodzić na dworek pracować nad naszą trawką. no bo tata trzymał fason i pochorował się ostatni, jak już wszyscy wydobrzeli. takie to było nasze chorowanie. w każdym razie z tym trawnikiem to jeszcze czeka nas dużo roboty. zwłaszcza jak będzie ciągle padało…
wtorek, 19 lipca 2011
chorowanie
tym razem znowu wojtuś. nie uwierzycie, ale przyniosłem do domu taką zarazę, że wszyscy się pochorowali. taka to była zaraza, że aż nie pojechaliśmy na wesele do anity i patryka do koła. a od tej mojej choroby rozchorowała się też zdalnie babcia maja, której przez to przez cały tydzień nie było i bardzo nam jej brakowało. na zastępstwo przyjeżdżał za to dziadek marek i spisywał się bardzo dzielnie.
jak już wszystkich pozarażałem to mi zaraz przeszło i tylko miałem gile do pasa, ale mogłem z tatą wychodzić na dworek pracować nad naszą trawką. no bo tata trzymał fason i pochorował się ostatni, jak już wszyscy wydobrzeli. takie to było nasze chorowanie. w każdym razie z tym trawnikiem to jeszcze czeka nas dużo roboty. zwłaszcza jak będzie ciągle padało…
rozwiązujemy z dziadkiem zadania
a z tatą zakopujemy płotek
mama pracuje na drugą zmianę
a Bartuś przytula się do dziadka
malujemy
i nie przestajemy pracować w ogródku
tak sobie siedzimy
ten bartuś
jak już wszystkich pozarażałem to mi zaraz przeszło i tylko miałem gile do pasa, ale mogłem z tatą wychodzić na dworek pracować nad naszą trawką. no bo tata trzymał fason i pochorował się ostatni, jak już wszyscy wydobrzeli. takie to było nasze chorowanie. w każdym razie z tym trawnikiem to jeszcze czeka nas dużo roboty. zwłaszcza jak będzie ciągle padało…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
a czosnek jedliście?
OdpowiedzUsuńmama nie może jeść czosnku, żeby bartusiowi smakowało mleko
OdpowiedzUsuń