byliśmy też w mrozach u babci i dziadka mrozowskich. jest tam dużo zielonej trawy, i pies czarny munio, no i kamienie, które tym razem były dla mnie jajami i zapraszałem wszystkich do mojego stołu, który zrobiłem z kartonika.
w drodze powrotnej z mrozów zajechaliśmy do cioci wisi i wuja janusza, u których odbywała się rodzinna parapetówa, była cała rodzina i my, dobre jedzenie i duży harmider. ciocia i wujek mają naprawdę fajne mieszkanie, duże i ładne, a w łazience mają światła różnego koloru, które działają na pilota.
za to na koniec tego weekendu przyjechał do nas spontanicznie lem z rodzicami. dawno się już do nas wybierali i w końcu się udało. rodzice opychali się słodyczami, a my szaleliśmy z lemem. na koniec urządziliśmy sobie nawet maraton od gabinetu do salonu i z powrotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz