niedziela, 21 sierpnia 2011

ciągle coś się dzieje…

najpierw przyszła do nas ciocia kasia, która do tej pory bardzo lubiła mnie, a teraz lubi też bartusia, nie musiałem jej jakoś specjalnie namawiać. ciocia pracowała kiedyś z tatą, ale na szczęście jak tata przestał z nią pracować, to nie przestała nas odwiedzać.

byliśmy też w mrozach u babci i dziadka mrozowskich. jest tam dużo zielonej trawy, i pies czarny munio, no i kamienie, które tym razem były dla mnie jajami i zapraszałem wszystkich do mojego stołu, który zrobiłem z kartonika.

w drodze powrotnej z mrozów zajechaliśmy do cioci wisi i wuja janusza, u których odbywała się rodzinna parapetówa, była cała rodzina i my, dobre jedzenie i duży harmider. ciocia i wujek mają naprawdę fajne mieszkanie, duże i ładne, a w łazience mają światła różnego koloru, które działają na pilota.

za to na koniec tego weekendu przyjechał do nas spontanicznie lem z rodzicami. dawno się już do nas wybierali i w końcu się udało. rodzice opychali się słodyczami, a my szaleliśmy z lemem. na koniec urządziliśmy sobie nawet maraton od gabinetu do salonu i z powrotem.

to jest właśnie ciocia kasia

na co dzień mamy dużo roboty

bartuś ma fajne zabaweczki

słonko nie! słonko nie! tak krzyczę w samochodzie, dlatego dostałem okulary tatusia

tatuś je ze mną śniadanko

bartuś z dziadkiem i tatą, męskie rozmowy

pobiegać można po trawce

ciocia wisia, jej siostra ciocia kasia i ich mama pani ewcia, która już nie może doczekać się swoich wnuczków

rodzinne spotkanie

lem z tatą, wujkiem marcinem, zwanym wujkiem w czapce (dziś bez czapki)

z lemem zajadamy paluszki

super zabawa

kółko graniaste

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz