w naszym lesie zimą naprawdę jest co robić, w przerwach między jedną a drugą chorobą, nawet jak glut do pasa staramy się być aktywni na dworku. najlepsze jest to, że rodzice pozwalają nam odśnieżać, bartuś bierze "łopa", ja biorę szczotkę i zamiatamy, jak wszystko zgarnięte, pomagamy tacie wywozić śnieg na taczce do lasu.
w styczniu był też dzień babci i dziadka, tym razem przyszedł pierwszy raz dziadek marek i chyba mu się podobało. niestety babcia tania i dziadek ryś nie dali rady przyjechać.
aha, w przedszkolu był też bal karnawałowy i byłem prawdziwym piratem. wieczorem potem mamie mówiłem, że mam ją w sercu na dnie, bo tak było w piosence na tym balu, że pan miał "dziewczynę mą w sercu na dnie".
od lewej: jaś, ja, rysiek, gabrysia i tymon
mówiłem oczywiście wierszyk
były też tańce i wygibusy, w tym najlepszy u nas jest szymon (pierwszy z prawej)
dziadek i babcia dostali własnoręcznie upieczone przeze mnie pierniczki
wywózka śniegu, ale powrót można zaliczyć w taczce
mamusi pirat ukochany
oglądanie bajki "było sobie życie" konieczne rekwizyty to kanapa i koc, fajnie jest też przytulić się do babci tani
śniegu u nas w lesie było sporo
babcia była najszybszym ciągaczem
bartuś z tatą w jego śmiesznej czapce, którą dostał od babci tani i dziadka rysia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz