czwartek, 14 lutego 2013

na narty!

zanim pojechaliśmy na narty zaprosiliśmy gości. była tosia z tymem i antek z helenką. jak zwykle było dużo zabawy i śmiechu. następnego dnia rano już nie było tak wesoło, jak się okazało, że wojtuś ma gorączkę. tym bardziej, że rodzice przypomnieli sobie, że poprzedniego dnia wszystkie dzieci grały na zmianę na naszym drewnianym fleciku. no i wszystkie dzieci spakowały się raz dwa i już ich nie było. a tymczasem nasz wojtuś nabawił się szkarlatyny i pierwszy raz w życiu musiał brać antybiotyk.

a tydzień później jechaliśmy już na narty do austrii. jechaliśmy samochodem bardzo daleko i trochę nam się dłużyło, ale w końcu zasnęliśmy i jakoś zleciało.

w austrii była babcia tania i dziadek ryś. odwiedziliśmy też naszych znajomych: wiktora i jego rodziców: ciocię anię i wujka martina. dni wyglądały dosyć podobnie: rano śniadanie, potem robiłem sceny w hotelu, jak rodzice wyjeżdżali na narty, potem spacerki i sanki z dziadkami, drzemka, jedzenie i powrót rodziców. wieczorem jeszcze kolacja, kąpiel i spanie. czasem przyjeżdżali do nas goście. oprócz wiktorka jeszcze jedna ciocia ania ze swoim wesołym chłopakiem rouge z katalonii.

no ale najważniejsze na tym wyjeździe było to, że wojtuś jeździł pierwszy raz na nartach. ma przecież kask od świętego mikołaja, a do tego spodnie i kurtkę, więc trzeba było spróbować. wszystko byłoby fajnie, ale nasz biedny wojtuś musiał się wspinać pod górkę przed każdym zjazdem, więc po godzinie sam zaliczył zjazd i trzeba było odpocząć. ale jak tylko doszedł do siebie, powiedział, że mu się podoba i zapytał kiedy znów będzie jeździć. będą z niego narciarze. 

jemy, tymek czeka

teraz tymek je

po gościach trzeba było posprzątać

wiktorek z rodzicami

kolacja w austrii

w gondolce

z górki na pazurki

wspinaczka jest ciężka

narty prosto wojtusiu

mama też jeździła…

…albo podskakiwała

dlaczego ja nie mam kasku?

halo, niech ktoś nas pociągnie

bo inaczej będziemy tu leżeć

albo ulepimy bałwana

tata namawia mnie do wstania

nadchodzi bunt dwulatka

1 komentarz: