w tym roku miała się u nas odbyć wigilia, to wielka impreza, którą co roku ktoś organizuje, i w tym roku organizowaliśmy my. każdy coś wtedy gotuje, są prezenty i dużo śmiechu. w tym roku początkowo miało być 20 dorosłych i osiem dzieci. ale wyszło inaczej. najpierw rozchorowałem się ja, ale do wigilii zdążyłem wyzdrowieć, ale zdążyłem też zarazić bartusia, który na wigilii był niestety chory. impreza się udała, ale następnego dnia zawołaliśmy panią doktor, i powiedziała, że bartuś musi wziąć jakiś antybiotyk, biały proszek, który mama rozpuściła i dawała razem z tatą ze strzykawki. powiedzieli, że jak nie uda się dać całego to bartusia zabiorą do szpitala. na szczęście bartusia zapalenie płuc się zaczęło powoli leczyć
i czekaliśmy na prawdziwą wigilię myśląc, że zostaniemy w domu, ale kontrola wykazała, że możemy jechać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz