reszta maja minęła nam całkiem spokojnie. pogoda dopisywała, więc dużo czasu spędzaliśmy na dworzu.
z ciekawych wydarzeń, to mogę powiedzieć o dwóch. po pierwsze, powiedziałem rodzicom, że dojrzałem już do decyzji o wyprowadzce z ich pokoju. niby byli niezadowoleni i kręcili nosami, ale już ja swoje wiem – tak naprawdę to odetchnęli z ulgą. wojtuś ucieszył się, że będzie miał kompana w sypialni i dzielnie pomagał tacie przy przenoszeniu łóżeczka i wyklejaniu na ścianie mojego imienia. nie wiem do końca po co to się robi. czy może po to żeby rodzice nas nie pomylili ze sobą?
po drugie, i to jest gorsza historia, mama zaczęła mnie wozić na jakieś manewry do takiego dużego budynku, po którym chodziliśmy jak po labiryncie. na wejściu rozbierała mnie do pieluchy i kładła na materac. a tam już była taka pani oficer i ciach mnie to za nogę to za rękę. w jedną stronę, w drugą, do przodu, do tyłu i na odwrót. i jeszcze mówi do mamy, że za późno ze mną przyszła i że mam złe nawyki. a wszystko po to, żeby mnie przestawić z trybu pełzania po ziemi na raczkowanie i wstawanie przy przedmiotach. ech, przecież pełzanie jest fajne... na szczęście wszystko trwało tylko tydzień i jakoś daliśmy radę. a w sumie to dzięki temu zdałem sobie sprawę, że można rzeczywiście inaczej się przemieszczać po świecie niż z nosem przy podłodze i pomału robię postępy.
porządki ogrodowe
siejemy bazylię, miętę i oregano
kochana mama
a to ciocie anie w oczekiwaniu na tymka i różę
wpadliśmy do cioci agi
b jak bartuś
przeprowadzka
wojtuś wygląda z karinką
i szaleje w domku
a karinka w przerwach daje koncerty
wreszcie pora na moje zdjęcie w tym wpisie
o jak ja nie lubiłem tych ćwiczeń
szykujemy się na euro
pełna kontrola nad piłką
tata jeszcze daje radę nosić nas obu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz